top of page
  • Zdjęcie autoraDorota Szparaga

Wycieczka-Zwardon-Rachowiec-Barania Góra-Skrzyczne-Szczyrk-Bystra

Zaktualizowano: 26 cze 2021

PODRÓŻ


Pobudka o 3.30 w sobotę zaczyna już być dla mnie rytualna. O 5.37 ruszam z Dworca Zachodniego w kierunku Katowic. Wybór pasma na trening podyktowało spotkanie z Tomkiem, który prowadzi kanał Szlak Marzeń. Umówiliśmy się na rozmowę w urokliwym miejscu. W Katowicach się spotykamy i łapiemy pociąg do Zwardonia. Docieramy tam około 11.00. I tak po ponad 5 godzinach podróży jestem w górach. Czasem zastanawiam się czy to nie szaleństwo. A potem myślę, że zdecydowanie warto.


RELAKS

Gdy rozpoczynamy nieśpieszne podejście na Rachowiec, jest słonecznie i bardzo ciepło. Myślę sobie: Po co ja ten śpiwór na -16 stopni targam? I wtedy przychodzi druga myśl. W marcu pogoda jest bardzo zdradliwa: na dole masz wiosnę, a wyżej jest śnieg. Dodatkowo w nocy robi się naprawdę chłodno. Na szczyt prowadzi szlak czerwony. Znajduję się tu wieża widokowa, z której rozpościera się widok na Wielką Raczę, Rycerzową, Bendoszkę Wielką i Muńcuł a także na Małą Fatrę. Jesteśmy sami. Zawsze na wyjazdach gdzieś gonię, bo chce jak najwięcej pochodzić. Tutaj zmieniam tryb na relaksacyjny. Gdy zaczynamy rozmowę przychodzi trójka młodych ludzi na ognisko. Odgrzewam wspomnienia z GSB i Głównego Szlaku Beskidzkiego. Jak to zwykle przy nagraniach bywa, coś musi się wydarzyć. Pod koniec przychodzi rodzinka z psem. Potrzebują ławkę na której stoi mój statyw. Wchodzą w środek nagrania. Pośpiesznie się zrywam, a ich młodziutki piesek zawija kabel od mikrofonu wokół mnie. Tomek mnie wyplątuje. Gdy kończymy rozmowę, pogoda się zmienia i robi się chłodno. Tomek schodzi do Soli a ja do Zwardonia.


SOBOTNI TRENING

Mój kierunek to Barania Góra. Przy ustalaniu tras moim kryterium jest możliwość powrotu do Warszawy transportem publicznym. Z powodu pandemii komunikacja istotnie się pogorszyła. Decyduje, że w niedzielę muszę dotrzeć około 18.00 do Bielska Białej. Kieruje się szlakiem niebieskim. Na razie robię spokojne wycieczki w tak zwanym tlenie. Buduje bazę pod moją wyprawę w Alpy. Dzisiaj dodatkowo dorzucam kilka szybszych 6 minutowych podejść. Szlak prowadzi początkowo asfaltami przez zabudowane tereny. Jego zaletą jest to, że jest na średniej wysokości 700 m. Mieszkańcy mają tu fantastyczne widoki. Zaczyna padać wiosenny deszczyk. Chmury są coraz ciemniejsze. Moim punktem docelowym jest Gańczorka 909 metrów.


NOCLEG w NAMIOCIE

Kryteria wyboru noclegu to: punkt widokowy, nieopodal źródła Olzy i nie jest to rezerwat. Szczyt znajduje się około 5 km od Baraniej Góry. Po drodze jest odbicie do źródeł Olzy. Zaczynam brnąć w śniegu po wodę, ale decyduje się na wycofanie. Za dużo czasu zajmie dotarcie tam, a już się ściemnia. Postanawiam najpierw dojść na miejsce noclegu, rozbić namiot a potem iść po wodę. Po drodze jednak natrafiam na strumyk. Ja to mam szczęście. Znalezienie miejsca na namiot chwilę mi zajmuje. Przygotowuje platformę w coraz bardziej intensywnym deszczu. Zza chmur prześwituje księżyc, który jest w pełni. Czasem zrywa się mały wiaterek. Moszczę się w namiocie i przygotowuje kolację. Woda zagotowuje się błyskawicznie. Popijam gorącą herbatę. W tle słychać odgłos puszczyka i wiatru. W nocy cały czas pada, więc czasem się budzę. Jest niesamowicie wilgotno. Moja nadzieja na wschód słońca lega w gruzach. Zatem zakopuje się w śpiworek. Budzi mnie śpiew ptaków i promienie słońca. Poranki w łóżku zdecydowanie nie są tak atrakcyjne. W ciągu godziny po śniadaniu i spakowana ruszam w drogę.


KIERUNEK SKRZYCZNE

Szlak jest oprószony świeżym śniegiem. Podejście na Baranią Górę początkowo tradycyjnie płynie. Potem już jest śnieg. Na szczycie wychodzi słońce i robi się przyjemnie. Kieruje się czerwonym szlakiem w kierunku Skrzycznego. Podczas GSB ten odcinek pokonywałam w koszmarnej ulewie, więc nic nie widziałam. Teraz rozkoszuje się to przestrzenią. Odcinek pomiędzy Baranią, Malinowską Skałą i Skrzycznym jest niesamowicie malowniczy. Aura jak z bajki: słońce i chmury tańczące na niebie, pod nogami ubity śnieg. Dlatego też można spotkać tu dużo turystów i skiturowców. Na Skrzycznym robię przerwę na obejrzenie mapy i picie. W międzyczasie podchodzi do mnie Kasia z Gliwic, która obserwuje mój profil. Pozdrawiam:)


CZAS SIĘ KURCZY

O 14.00 zaczynam zejście w dół. Włącza się adrenalina bo o 17.30 muszę być w Bystrej a mam przed sobą ok 14 km. Na szczęście zejścia mam dość żwawe, nawet z plecakiem. Początkowo zbiegam stokiem w dół, a potem wchodzę na szlak zielony w lesie. Jest ślisko i dużo błota. W Szczyrku zastaje wiosenne popołudnie. Kieruje się niebieskim szlakiem do Sanktuarium na Górce, z którego pięknie widać Skrzyczne. Potem zmieniam szlak na czarny, na zdobycie Klimczoka już nie ma czasu. Droga prowadzi błotnistą drogą przez las, ale z boku mam całkiem fajne widoczki. Mijam chatę na Groniu, która jest urokliwie położona. Na ostatnim odcinku spotykam dużo osób z psami. Niektóre nawet się ze mną witają. Do Bystrej docieram przed czasem. Na przystankua autobusowym odświeżam się przed wejściem do cywilizacji. Już doszłam do wprawy. Szybka toaleta, zmiana spodni i skarpet. Na dole jest wiosennie. Wsiadam w podmiejski autobus linii 57, który po 20 minutach dowozi mnie do dworca. Stąd mam transport do Warszawy – blablacar. Gdy jedziemy, jeden z przepiękniejszych zachodów słońca jaki widziałam podziwiam zza szyb samochodu. To był kolejny krok do mojej Via Alpiny.


Trasa:







81 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page