top of page
  • Zdjęcie autoraDorota Szparaga

Mszana-Lubogoszcz-Śnieżnica-Ćwilin-Mogielica-Łopień-Słopnice-Mogielica-Jasień-Ostra-Mszana

Zaktualizowano: 26 cze 2021


Podróż

Weekend rozpoczęłam już w piątek po południu. Miałam obawę czy mój pociąg przyjedzie bo na Dworcu Zachodnim jest poważny remont. A co za tym idzie zamieszanie. Do Krakowa dojechałam luksusowo Pendolino. Rzadko kiedy pozwalam sobie na taki wydatek, ale tym razem nie było wyjścia. Chciałam być w Mszanie Dolnej w piątek. W Krakowie czas przesiadki umiliłam sobie frytkami belgijskimi i obserwowaniem gołębich zalotów. Po ponad 5 godzinach podróży dotarłam na miejsce.


Lubogoszcz


O poranku chyżo wyskoczyłam z ciepłego łóżeczka. Słonko jeszcze nieśmiało świeciło a powietrze było rześkie. Moim celem była Polana Stumorgowa. Zależało mi też na zrobieniu jak największej ilości przewyższeń. Dlatego też zdecydowałam się na trasę Lubogoszcz-Śnieżnica-Ćwilin-Mogielica-Polana Stumorgowa. Na dole była wiosna, ale na górze śnieg. Lubogoszcz zdobyłam lekkim krokiem moim ulubionym zielonym szlakiem. Na zejściu z widokiem na mój kolejny szczyt – Śnieżnicę – był już śnieg poślizgowy.


Śnieżnica


Przez Kasinę przemknęłam wcinając drugie śniadanie. Podejście na Śnieżnicę robiłam majestatycznie, krok za krokiem w śniegu, który się trochę zapadał. Nie omieszkałam odwiedzić Polany pod Śnieżnicą, skąd jest piękny widoczek. Ponieważ zejście jest bardzo strome, sporo osób porzuca pomysł odwiedzenia tego pięknego miejsca ze względu na ryzyko upadku. Po krótkiej kontemplacji ruszam w kierunku przełęczy Gruszowiec. W barze pod Cyckiem można uzupełnić kalorie, ale ja poleciałam dalej.


Ćwilin


Poziom trudności wzrasta. Na podejściu jest stromo, śnieżnie i ślisko. Na 2km zdobywamy 400 m wysokości. Na szczycie jak zwykle wieje a piękne widoki przyciągają turystów. Zbiegam niebieskim do Jurkowa. Tu zastaje prawdziwą wiosnę, wiele osób ma krótki rękawek. Pod kościołem można kupić lody łąckie. Opieram się pokusie i w sklepie zakupuje wodę na wieczór. Podczas podejścia na Mogielicę szlakiem niebieskim, odpływam gdzieś myślami. Wiatr rozwiewa mi włosy, ptaki baraszkują a słoneczko ogrzewa. Radość, która rozpiera mnie w środku przeradza się w uśmiech. Na szczycie zastaje mnie cisza, bo większość turystów już zeszła. W nogach mam 29 km i 2200 przewyższeń. Teraz został mi tylko relaks:)


Biwak na Polanie Stumorgowej


Na Polanie Stumorgowej zastaje ciszę i piękny widok na Tatry. Wiata jest idealnym miejscem na przygotowanie kolacji. O ile w ciągu dnia było gorąco o tyle teraz robi się zimno. Jednak nie zaskakuje mnie to. Z czeluści plecaka wyciągam ciepłą kurtkę. Spożywam nieśpiesznie kolację podziwiając zachodzące słońce. Podchodzę do trójki osób siedzących przy ognisku. Rozpoznają mnie:) Pozdrawiam Jarka z Krakowa. Z rozmowy wynika, że wcześniej „właścicielami ogniska” była para, która rozkłada właśnie namiot poniżej. Po miłej pogawędce zaczynam szukać miejsca na namiot. W międzyczasie ognisko przeszło w ręce kolejnej pary, która też postanowiła tu nocować. W takiej sytuacji zdecydowałam, że rozbije się na widoku. Gdu już miałam się zapakować do namiotu, wpadłam na pomysł, żeby poprosić o zdjęcie. Z powrotem wróciłam po dwóch godzinach:) Super nam się rozmawiało. Pod koniec troszkę się wychłodziłam, więc zamiast iść spać poszłam po śnieg na wodę. Uzbierałam całkiem ładną kupkę, żeby też mieć na rano. Mój sprzęt do gotowania błyskawicznie stopił śnieg. Finalnie poszłam spać grubo po północy. W nocy było ciepło, ale czasem budził mnie wiatr.


Poranek


O godzinie 5.11 obudził mnie śpiew ptaków. W pierwszej chwili chciałam zakopać się w śpiwór, ale błyskawicznie porzuciłam tę myśl. Wychyliłam głowę z namiotu i zobaczyłam pomarańczowe niebo. Sen natychmiast odszedł. Po nocnym wietrze nie zostało ani śladu. Roztopiłam na gazie śnieg, który zebrałam poprzedniej nocy. Śniadanie pochłaniałam mając przed oczami widok na Tatry. Czekałam aż słońce oświetli ich wierzchołki. Było tak cudownie, że aż nie chciało mi się ruszać.


Pasmo Łopienia


Na zejściu zielonym szlakiem z Mogielicy do Przełęczy Rydza-Śmigłego mijałam tłumy turystów. Na pierwszą połowę dnia zaplanowałam pasmo Łopienia. Do tej pory można powiedzieć, że przez Łopień przefruwałam jak TGV. A to leciałam na bus do Dobrej, a to na spotkanie z Piotrem Dymusem na Śnieżnicy. Tym razem miałam czas. W odróżnieniu od podejścia na Łopień, które robiłam szlakiem rowerowym. Dzień się już na dobre rozpoczął, wiec słoneczko przygrzewało. Oprócz śpiewu ptaków, wokół była cisza. W pewnym momencie zobaczyłam lisa szukającego jedzenia. On mnie nie zauważył od razu. Gdy się zorientował, migiem zwiał. Tuż za chwilę z lasu wynurzył się turysta z psem bez smyczy. Dobrze, że nie wcześniej. Pasmo Łopienia jest rozległe a po drodze są urocze polany, na których można pobiwakować. Najbardziej zaskoczył mnie Łopień Wschodni, z którego jest przepiękny widok. Ze szlaku czarnego odbiłam na niebieski szlak rowerowy a potem szlak żółty w kierunku Słopnic. Przyjemna ścieżka prowadząca przez las na której jest też ścieżka przyrodnicza. Z ciekawości zaczęłam czytać tablice. I tak się dowiedziałam, że istnieją mrówki, które prowadzą rozbójniczy tryb życia. Kradną larwy a po ich wychowaniu zamieniają ich w swoich niewolników. Chętne bym zobaczyła ten rozbój na żywo. Dodatkowo się narkotyzują.


Z Mogielicy na Jasień


Ze Słopnic wracam żółtym szlakiem na Mogielicę. Po drodze spotykam „kolorowę grupę”, którą widziałam na zejściu z Mogielicy. Jedna z dziewczyn mnie rozpoznaje i zaczynamy rozmowę. Dawno się tak nie śmiałam. Po tej dawce pozytywnej energii od Ani, Pauliny, Kasi, Mariusza i Grześka ruszam z przytupem pod górę. Szlak jest bardzo śliski. Gdy docieram na Polanę Stumorgową wyciągam z lasu plecak, który tu zostawiłam. Oddycham z ulgą, że nikt go nie wypatrzył. Aura zmienia się na pochmurną i deszczową. Szlak żółty faluje w kierunku Jasienia, ale nie jest wymagający. Na widokowej Kutrzycy jest puściutko. Po drodze kolejnym punktem widokowym jest Polana Łąki. Najładniej jest tu jesienią.


Z Jasienia na Ostrą


Przedostatni etap mojej wycieczki prowadzi szlak zielonym. Narzucam tempo bo czas się kurczy a pogoda też nieciekawa. Zejście z Jasienia biegnie przez głęboki Jar, w którym widać strukturą łupkową skał. Tuż przed tym jak szlak przecina drogę napotykam cztery samochody. Muszę błyskawicznie wspiąć się wyżej, żeby przejechali. Ciekawe gdzie jechali. Przede mną ostatni szczyt Ostra – tutaj już trafiam prawie z zamkniętymi oczami. W oddali widzę płonące niebo. A to oznacza, że jeszcze tylko przez pół godziny będzie jasno.


Ostatnia prosta i nocne przygody


Przede mną około 7.5 km do Mszany. Oznaczenia szlaku zostały odświeżone, więc drogę przez coraz bardziej ciemny las pokonuje bez problemu. Na odsłoniętym terenie napotykam sarenki, które szybko uciekają. Potem tylko słyszę „poszczekiwanie koziołka”. Musi czuć mój zapach. Gdy już robi się ciemno szlak gwałtownie skręca na łąki. I tu niespodzianka. Zamiast gruntowej drogi pakuje się w podmokłe łąki. Chodzę po nich w górę i w dół, co chwila zapadając się po kostki. Przez chwilę wpadam w panikę, że nie natrafię na szlak. Tak blisko końca trasy przeżywam mini horrorek. W takich momentach włącza się adrenalina. Ta sytuacja przypomina mi łąki pod Bartnem na GSB. Tam brodziłam podobnie, ale w ciągu dnia. W końcu trafiam na oznaczenie przy lesie. Dalej już idzie sprawnie. Jest ciemno a deszcz coraz bardziej kropi. Przed 21 docieram do Mszany Górnej skąd już mam transport. Dzień kończę bilansem 42 km i ok. 1600 km na liczniku i ubabrana po łydki. Tym razem się cieszę, że nocuje pod dachem. Po takiej kąpieli błotnej dam krocie za prysznic.


Poniedziałkowa regeneracja


W poniedziałek dzień regeneracyjny. Do południa jest tak pięknie, że aż mnie skręca, że muszę pracować. Ale za to po pracy ruszam na szybki spacerek na Złote Wierchy. W ten sposób rozruszałam zesztywniałe nogi i nacieszyłam oczy widokami. A teraz powrót do Warszawy. Już o północy jestem w domu:)




67 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page