top of page
  • Zdjęcie autoraDorota Szparaga

Relacja Główny Szlak Beskidzki: Cyrla - Ropki (Dzień 20)

Dystans ok. 46 km (Total 778km)


Pobudka tradycyjnie o g. 4.30. W nocy nic nie padało, a to po doświadczeniu tej wyprawy pierwsza rzecz, którą sprawdzam po obudzeniu. Tym razem odmiana, bo na śniadanie jajecznica i kawa. Przychodzi pies ze schroniska i nadzoruje składanie namiotu i moich rzeczy. Wychodzę przed g. 6. Podejście na Halę Łabowską jest bardzo łagodnie, więc idealne na poranny rozruch. Tuż przed zdobyciem głównego grzbietu słyszę jakieś dźwięki, jakieś wołanie, dzwonienie. Myślę sobie niezła impreza. Pewnie ktoś nocował pod namiotem i zasiedzieli się do rana i jeszcze imprezują. Za chwilę zagadka miała się rozwiązać. W lekkiej mgle zobaczyłam stado krów z dzwoneczkami, dwa psy i panią, która zaganiała stado bardzo trudnymi do opisania okrzykami. Dołączyła kilka kózek. Chwilę rozmawiamy. Idę dalej, patrzę a tu jeszcze 2 cielaczki. Więc krzyczę do pani, że jej się zgubiły. Na co pani: one sobie dadzą radę.

Wstępuję na chwilę do schroniska na Hali Łabowskiej, żeby coś pojeść na drugie śniadanie. Chciałam też tutaj zajrzeć, bo wiem, że regularnie odbywają się tutaj zjazdy związane z GSB. W sumie spędzam tu ok 45 minut rozmawiając z Niną, która prowadzi to schronisko razem ze swoim tatą. Rozmawiałyśmy też temat nocowania w namiocie w lesie. Nina miała obawy związane ze zwierzętami. Dzielę się swoimi doświadczeniami. Wymieniłyśmy się kontaktami, kończę mojego naleśnika i kawę i ruszam dalej.


Biegnę w kierunku Krynicy, gdzie umówiłam się z Filipem, którego poznałam idąc w stronę Ustronia. Próbuję nadrobić czas, który spędziłam na dłuższym niż zakładałam postoju w schronisku. Po drodze czeka mnie niespodzianka, bo spotykam Piotra Będkowskiego, który 22 czerwca ruszył na przebiegnięcie GSB razem z Kamilem Leśniakiem. Zaplanowali sobie przebiec szlak od 22 do 27 czerwca.


W okolicach Runka spotykam Filipa i dalej już idziemy razem. Na Jaworzynie Krynickiej jest piękna pogoda. Zaglądamy jeszcze do schroniska, bo umówiłam się tu z Panem, że pokażę się, jak będę wracać. Na mój widok mówi: jesteś za wcześnie o dwa dni. No cóż mam zrobić, tak wyszło. Pożegnałam się i ruszyliśmy z Filipem w dół do Krynic. Jest moim przewodnikiem, więc nie muszę pilnować szlaku. Choć akurat te okolice dobrze znam. Trochę tu trenowałam. Biegłam też setkę w Krynicy. Na 88 km, który był pod Bacówką pod Wierchomlą obawiałam się, że zdejmą mnie z trasy, że nie zmieszczę się w czasie. Udało mi się dobiec 15 minut przed a później jakoś wstąpiły we mnie nowe siły, więc końcówka była w ładnym stylu.


Po dojściu do Krynicy runda po sklepach: elektryczny, spożywczy, apteka. I z priorytetów nim ruszam dalej to jeszcze koniecznie loty! Rozstajemy się na podejściu pod Huzary i stamtąd już idę sama. Przez las i łąki schodzę do Mochnaczki Niżnej. Tutaj zaczyna lekko padać, więc zabezpieczam dobytek przed wodą, ubieram się odpowiednio i lecę dalej. Deszcz nie jest dla mnie nowością na tym wyjeździe, działam już na autopilocie. W sklepie kupuję banany, pieczywo i sok. Za mna burza nad Krynicą a przede mną czyste niebo. Przemykam przez Balnicę i Izby. W Beskidzie Niskim moje buty przestają być ładne, są ubłocone i mokre. Przede mną przeszkoda, muszę przejść rzekę, więc wyciągam swoje różowe klapeczki, które pożyczył mi Artur ze Smerekowca, zdejmuję buty i przechodzę w bród. Przede mną może niezbyt urokliwy, ale za to łatwy do przejścia odcinek 5km szutrową drogą do Ropek, gdzie zamierzam skończyć dzisiejszy dzień. Za mną piękny zachód słońca, ale w powietrzu wisiał deszcz, dlatego decyduję się rozbić namiot na łąkach. Trawy są teraz bardzo wybujałe, więc dość ciekawie się na nich rozbijało namiot. Rozbijałam namiot już w deszczu. W pewnym momencie słyszę dziwny dźwięk. Odwracam głowę a tu patrzy na mnie biały koń i rży z daleka. Obok konia pies. Na szczęście nie podchodziły. Zachowały też pełną dyskrecje i nie podkablowały mnie, że się tu rozbijam.


Nie wbijałam śledzi, bo w tej trawie rano bym ich nie znalazła. Z resztą musiałam bardzo uważać na rzeczy, bo mogłam je tutaj łatwo pogubić.


Super dzisiaj jest to, że doszłam tu, gdzie planowałam. Spotkałam się też z Filipem, a takie spotkania zawsze dodają mi energii.



38 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page