Samotnie wędrująca kobieta wzbudza nadal spore zaciekawienie. Na szlaku w Hiszpanii, jak i w Polsce często jestem zasypywana pytaniami: - czy nie boję się sama? - czy szukam męża? - gdzie narzeczony? - gdzie będę spać? - dlaczego chodzę sama? Część osób podziwia i twierdzi, że jestem odważna. Druga część nie dowierza w to, że sobie poradzę.
Dlaczego chodzę sama? Na szlakach długodystansowych każdy ma inny rytm dnia, tempo. Kryzysy przychodzą w różnym czasie. Obie strony się frustrują. Ponadto jak jesteśmy w towarzystwie innych rozpraszamy się na rozmowy i tracimy uważność na to co jest wokół. Wędrując samotnie idę w swoim tempie. Chłonę otaczającą mnie przyrodę i widoki (jeżeli są). Myślę o wiele rzeczach, układam sobie w głowie różne tematy. Mam czas pobyć sama ze sobą.
Czy odczuwam strach? Pierwszy raz pojechałam na samotną wyprawę w Pireneje w 2016 roku. Wcześniej tylko na weekendy w Tatry. To był skok na głęboką wodę. Nauczyłam się hiszpańskiego, aby poczuć się bardziej komfortowo porozumiewając się bez problemu. Przez pierwszy tydzień wędrówki odczuwałam pewien dyskomfort, lęk. Szczególnie w nocy. Potem już się przyzwyczaiłam. Tylko raz gdy trafiłam na bardzo niebezpieczny odcinek była chwila zwątpienia. Usiadłam na skraju uroczego wąwozu w rejonie Ordessy i Monte Perdido. I marzyłam, żeby przyjechał rycerz na białym koniu i mnie przeprowadził przez ten niebezpieczny kawałek.
Czy to bezpieczne? Uważa się, że chodzenie po górach samemu jest niebezpieczne. Moje doświadczenia są nieco inne. Odkąd zaczęłam podróżować sama jestem bardziej zdyscyplinowana. Wiem, że mogę liczyć tylko na siebie, więc z dużą starannością wszystko organizuję: planowanie, nawigację, jedzenie i picie oraz nocleg. W kryzysach skupiam się na rozwiązaniu i poradzeniu sobie z sytuacją, a nie na rozklejaniu się. Jestem bardzo uważna, bo wiem, że jakakolwiek kontuzja byłaby dla mnie dużym problemem. W grupie podświadomie liczymy na innych. Przed krótszymi wyjazdami dzielę się swoją trasą i miejscami potencjalnych noclegów z zaufaną osobą. Na GSB wzięłam dodatkowo urządzenie lokalizujące, aby kilka osób mogło monitorować moją trasę. Na kolejne wyprawy też zamierzam stosować to rozwiązanie. Teraz już nawet na wyjazd w góry wysokie z przewodnikiem będę przygotowywała się tak, jakbym jechała sama.
Co jeszcze zyskuję? Podróżując sama jestem bardziej otwarta na ludzi. W szczególności w Hiszpanii często rozmawiałam z napotkanymi turystami. Zdarzało mi się też spać w schroniskach niestrzeżonych w towarzystwie innych turystów i przegadać pół nocy. Zawsze z każdego wyjazdu wracam z nowymi znajomościami. Pamiętacie, że na GSB na mojej drodze pojawiło się wielu cudownych ludzi. Podróżując w grupie, często zamykamy się w niej.
Czy są jakieś wady takiego wędrowania? Cały sprzęt do spania i gotowania muszę nosić na własnych plecach :)
Comments